niedziela, 7 sierpnia 2016

Testuję z TrustedCosmetics: Mariza, Olejek przyspieszający opalanie ACTIVE SUN.



Opis producenta:
Nie wykazuje działania fototoksycznego ani fotoalergicznego. 

Olejek przyspieszający opalanie ACTIVE SUN, dzięki zawartości naturalnych filtrów UV (Beta-karoten, olejek z orzecha włoskiego) chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych. Znakomicie pielęgnuje skórę, zmiękcza ją i wygładza oraz zapewnia długotrwałe zachowanie naturalnej opalenizny w kolorze złocistego brązu. Polecany dla każdego rodzaju skóry w czasie kąpieli słonecznych jak również zabiegów opalających w solarium. 

Ewentualne wytrącanie się osadu jest procesem naturalnym i nie powoduje obniżenia jakości produktu. 

Moja opinia: 
Opakowanie zawiera 80 ml produktu i jest przezroczyste. Buteleczka jest zamykana na 'klik' i według mnie lepszym rozwiązaniem byłaby tu niestety pompka, ponieważ przy zamknięciu na klik produkt się potrafi wylewać i samo opakowanie jest przez to dość tłuste. Sam olejek jest barwy pomarańczowej. Zapach jest przyjemny, mi przypomina morele. 

Produkt nie wchłania się prawie w ogóle i pozostawia dość nieprzyjemną, lepką warstwę, aż strach gdzieś usiąść, by się nie starł. Zawiera masło kakaowe, ekstrakt z marchwi, olej kokosowy oraz olej z orzechów włoskich. Osobiście uwielbiam oba oleje, lecz w tym olejku nie robią furory. Mam jasną karnację, do tego typową dla rudzielców, która niezbyt lubi się ze słońcem i łatwo ją poparzyć, zwłaszcza na plecach i ramionach. Uradowana obecnością naturalnych filtrów UV użyłam olejku i tak oto pół dnia chodziłam po słońcu zrywając owoce. Czułam, że słońce chwyta się mnie jakoś inaczej niż przy używaniu kremu z SPF30, ale gdy wróciłam do domu i spojrzałam w lustro to się przeraziłam. Plecy niby nie piekły, ale były całe czerwone, na szczęście reszta ciała miała się dobrze, ponieważ nie jest taka wrażliwa jak skóra na plecach. Po kąpieli lepiej nie było, do tego wydawały się jakby przesuszone. Ja w strachu pół wieczora wklepywałam w skórę krem nawilżający po opalaniu i cudem następnego dnia moje plecy wyglądy prawie normalnie. Dlaczego prawie? Tu niespodzianka - obiecywany złoty kolorek się pojawił, a jakże! Ale stwierdzam, że i tak ten olejek nie jest dla mnie, a na pewno nie do skóry na plecach, inne partie ciała zareagowały na niego lepiej, co prawda nie dając spektakularnego efektu, tylko ciut pozłacając już lekko opaloną skórę (oczywiście po kilku zastosowaniach, na plecach użyłam tylko jeden jedyny raz). 

Osobiście uważam, że olejek jest dobry, ale nie dla wrażliwców. Nawet po mimo obecności maturalnych filtrów UV są one zbyt niskie i sądzę, że być może lepiej sprawdziłby się nałożony na krem z wyższym filtrem. 

Dziękuję TrustedCosmetics i firmie Mariza za możliwość przetestowania produktu! 

Pozdrawiam! :)

5 komentarzy :

  1. Miałam go kiedyś i fajnie się sprawdzał :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie nie jest również i dla mnie. Jestem wrażliwcem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie używm olejków do oapalania bo się boje, że się spalę, haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze byłam ciekawa jak działa taki olejek, bardzo chętnie bym wypróbowała :D

    http://nataliakaczmarek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Od jakiegoś czasu natykam sie dużo na recenzje olejków do opalania, ale jakoś nie jestem do nich przekonana :)
    Pozdrawiam, Weronika
    xoxo
    Mój blog :) klik <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka