Jak mówiłam wzięłam się ostro za testowanie masła shea i wody różanej od Fitomedu.
Tym razem jednak nie postąpiłam tradycyjnie.
- Zrobiłam spray na bazie wody mineralnej z dodatkiem masła shea i wody różanej.
- Spryskałam obficie włosy i zawinęłam w koczka na kilka godzin.
- Włosy umyłam szamponem bez sls z SetaOil.
- Nałożyłam maskę Kallos Blueberry.
- Do ostatniego płukania dodałam wody różanej - 1 łyżka na każde 250 ml wody.
- Po odsączeniu wody zabezpieczyłam końce odżywką w sprayu z Marion (taka różowa).
Efekty:
- włosy ładnie wygładzone
- lekko spuszone
- blask lekki, lecz nie jakiś spektakularny
- dość śliskie (gumka typu kabelek od telefonu nie wytrzymała całą noc)
- były problemy z rozczesywaniem
- czasami wydawały się lekko sztywne
- brak zapachu po wodzie różanej
Powiem szczerze, liczyłam na lepszy efekt, ale widocznie woda różana moim włosom nie służy lub muszę użyć jej w mniejszych ilościach. Teraz ta cudowna woda posłuży mi do twarzy - podobno dobrze nawilża (czyżby ratunek dla mojej suchej skóry? )
Któraś z Was używała wody różanej na włosy? Jakie efekty? :)
Piękne włosy. :) Fajnie, że zrobiłaś recenzję, wszędzie szukałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, też wrzuciłam o produktach do włosów: http://queenkinga.blogspot.com/
Wodę różaną codziennie używam do twarzy, ale nigdy nie próbowałam do włosów :)
OdpowiedzUsuń